Fakt, że w 28 dni po wypadku nadal brak oficjalnej godziny katastrofy, stanowił do tej pory poszlakę, a może nawet dowód, że panowanie Federacji Rosyjskiej nad jej przestrzenią powietrzną nie rozciąga się na czasoprzestrzeń, czyli że państwo rosyjskie jest trójwymiarowe, nie czterowymiarowe.
Dokładny czas katastrofy stawał się w miarę postępów śledztwa coraz bardziej elastyczny. Tyle się na razie da powiedzieć, że samolot rozbił się prawdopodobnie 10 kwietnia 2010 roku, między godziną ósmą trzydzieści kilka a ósmą czterdzieści kilka czasu polskiego, ale na pewno nie o oficjalnie od początku podawanej godzinie, czyli 8:56.
Biorąc pod uwagę, że Rosjanie mają od początku oba rejestratory pokładowe, FDR i CVR, a jeden i drugi rejestrują czas na osobnej ścieżce taśmy (timestamp signal), wytłumaczenie, że zapis "czarnych skrzynek" się właśnie "synchronizuje" przestało wytrzymywać próbę czasu po najdalej trzech dniach, zwłaszcza, że ani rosyjska prokuratura nie mówiła z czym się ten zapis konkretnie synchronizuje, ani mało pojętni technicznie polscy dziennikarze Rosjan nie pytali.
Trudno powiedzieć, czy z trudnościami w synchronizacji i kłopotami z odkryciem rzeczywistego czasu katastrofy miało cokolwiek wspólnego odesłanie do Polski dnia 13 lub 14 kwietnia cyfrowego rejestratora szybkiego dostępu produkcji warszawskiej firmy ATM PP, typu ATM-QAR/R128ENC, który, jakkolwiek nieopancerzony, kaprysem losu wyszedł cało z katastrofy.
Rejestrator odesłano do Warszawy, ponieważ był polskiego patentu i strona rosyjska nie posiadała software umożliwiającego odczytanie jego zapisu. Pozostałe dwa rejestratory, produkcji rosyjskiej, znacznie mniej nowoczesnego typu, pozostały w Moskwie.
Trudno powiedzieć, czy strona rosyjska odesłała urządzenie do Warszawy w błędnym przekonaniu, że to jest wyłącznie rejestrator parametryczny ograniczonego zastosowania, monitorujący czysto techniczne parametry eksploatacyjne samolotu, których znajomość ułatwia obnsłudze naziemnej utrzymanie podzespołów samolotu w należytym stanie.
Jak się rychło okazało, rejestrator R128 był istotnie rejestratorem parametrycznym, ale dużo lepszym niż pierwotnie sądzono, rejestrującym daleko szerszy wybór parametrów, niż się to komisji śledczej zrazu wydawało, i stanowił niezależną kopię głównego rejstratora pokładowego MŁP 14-5.
Jak się rychło okazało, rejestrator R128 był istotnie rejestratorem parametrycznym, ale dużo lepszym niż pierwotnie sądzono, rejestrującym daleko szerszy wybór parametrów, niż się to komisji śledczej zrazu wydawało, i stanowił niezależną kopię głównego rejstratora pokładowego MŁP 14-5.
"Ano da się z niego odczytać wszystko to samo co z rejestratora MŁP-14-5 /głównego crash recordera ten jest w pancerzu/ poniewaz QAR jest wpiety równolegle w instalacje MSRP-64 /czyli system rejestracji parametrów lotu/. Pochylenie ,przechylenie ,kurs ,przyspieszenia we wszystkich osiach itp itd a takze tzw pojedyńcze zdarzenia ,czyli nas interesujace, np wysokosc decyzji, nacisniecie przycisku "Uchod"- 2 krąg. Wysokość z RW i baro.Po za tym ten sam system jest zainstalowany na naszych Su-22."
źródło:
Otóż ja bardzo chciałbym się dowiedzieć, w dodatku ze źródła całkowicie niezależnego od rosyjskiej komisji, rosyjskiej prokuratury, rosyjskiego producenta samolotu i rosyjskiego braterstwa, co się stało, kiedy kapitan Protasiuk zdał sobie sprawę, że leci zaledwie kilka metrów nad ziemią, i nacisnął przycisk "Uchod".
Przycisk "Uchod" (уход) na tablicy przrządów Tu-154M, to po angielsku "TOGA switch" (TakeOff/Go Around switch). Naciska się go w chwili, kiedy istnieje potrzeba natychmiastowego przerwania lądowania i odejścia na drugi krąg. To najszybszy sposób zwiększenia ciągu wszystkich silników do maximum. Jest w zasadzie gwarancja, że pilot znalazłszy się podczas lądowania w gardłowej sytuacji naciśnie ten przycisk, ponieważ zabiera to mniej czasu niż ręczne przesunięcie trzech dźwigni ciągu. Przycisk "Uchod" jest podczas lądowania tylko do użytku awaryjnego, nie znajduje zastosowania w normalnych manewrach.
Ale niewykluczone, że się nigdy nie dowiem, co się stało po naciśnięciu tego przycisku. Polski rejestrator danych ATM-QAR/R128ENC z pokładu Tu-154M nr 101, został właśnie przekazany z powrotem Rosjanom.
Ponieważ teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, by zsynchronizować ze sobą nawzajem wszystkie trzy czarne skrzynki, należy jak sądzę lada chwila spodziewać się dobrej wiadomości, że wreszcie ustalono dokładną godzinę katastrofy.
Trzecia czarna skrzynka wróciła do Rosji
jen 07-05-2010, ostatnia aktualizacja 07-05-2010 12:03
Badany w Polsce rejestrator samolotu Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, został już przekazany wraz z analizą do Rosji - poinformował prokurator generalny Andrzej Seremet.
Prokurator nie chciał ujawnić żadnych szczegółów badań, bo jak zaznaczył były one prowadzone w ramach rosyjskiego śledztwa. Chodzi o trzecią z czarnych skrzynek, tzw. rejestrator parametrów lotu, która była badana w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych w Warszawie. Skrzynka musiała być przebadana w Polsce, bo jest to produkt polski i tylko u nas można ją odczytać.
Seremet odniósł się także do współpracy między polskimi i rosyjskimi prokuratorami. Zaznaczył, że formuła prawna, według której się ona odbywa, jest "jedyną możliwą". Dodał, że konwencja chicagowska nie odnosi się do postępowań karnych i w tym przypadku wykorzystywana jest jedynie do prowadzenia badań przez komisje wyjaśniające okoliczności tragedii. (PAP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz