autor tekstu: Anakin
Nauka
Czy ktoś z Was pamięta, jaki powód przybycia do Moskwy dał mistrz Woland w Mistrzu i Małgorzacie? Oficjalnie podawał, że jest historykiem i przybył na odczyt rękopisów Gerberta z Aurillac. Nieprzypadkowa aluzja, Michaiła Bułhakowa. Już jako papież Sylwester II Gerbert został przez współczesnych pomówiony o satanizm, a po śmierci utrwalił się w literaturze i legendach jako archetyp czarnoksiężników. Ale po kolei.
Urodził się w Owernii (centralna Francja) około 940 – 955 roku — rzecz znamienna — w rodzinie plebejskiej, czyli inaczej po prostu wieśniaczej. Czy taka kariera, nie łamie nam jakiegoś naszego stereotypu o średniowieczu? Oddany do benedyktyńskiego zakonu św. Gerarda w Aurillac. Stąd pochodzi jego imię, pod którym przeszedł do historii. Klasztor ten należy do nurtu klasztorów kluniackich (od macierzystego opactwa w Cluny), Niezależnych od lokalnych władz kościelnych i krzewiących nurt odnowy współczesnego Kościoła – często wbrew tendencji samych papieży. Prawdopodobnie na rok przed przekroczeniem furty klasztornej w Rzymie następuje akt koronacji króla Ottona I zwanego Wielkim na cesarza (962 r.). Tym samym powtórzony został gest Karola Wielkiego z 800 roku. Co prawda już nie w tak wielkim zasięgu, ale już nie efemeryczne nastąpiło odrodzenie Cesarstwa Rzymskiego. Formalnie instytucja trwa nieprzerwanie do jej likwidacji przez Napoleona w 1806, czyli 844 lata.
Nasz bohater musiał dać się szybko poznać ze swych nieprzeciętnych zdolności, jeśli zwrócił na siebie uwagę samego hrabiego Barcelony — Borrella II, który wizytując owerniacki klasztor osobiście zaprosił młodego mnicha na dalsze studia do klasztoru w Ripoll. Kataloński klasztor Santa Maria de Ripoll był w ówczesnym czasie nie tylko najprężniejszym centrum kulturowym chrześcijańskiej Hiszpanii, ale mógł także konkurować z najpoważniejszymi ośrodkami monastycznymi w Europie.
Pobyt w na półwyspie iberyjskim był decydujący dla Gerberta. W pełni wykorzystał bliskość panujących w większej części Hiszpanii muzułmanów. Gerbert studiował dzieła antyczne w dużej mierze zachowane właśnie dzięki Arabom jak i sam nawiązał z wyznawcami Islamu naukowe kontakty.
Arabowie na naszym kontynencie gościli licząc od najazdu na Hiszpanie w roku 711 do upadku Grenady w roku 1492 — 781 lat. Co prawda okres jedności imperium Arabowie mają za sobą. Kalifat rozpadł się (929 r.) na osobne królestwa, co jednak nie zapobiega ekspansji, wręcz przeciwnie — jeszcze ja dynamizuje. Prócz Półwyspu Iberyjskiego Arabów widzimy na przełomie tysiącleci w samej Italii. Sto lat przed narodzinami Gerberta Arabowie napadli na Rzym i splądrowali m.in. katedrę św. Piotra. Teraz okupują Sycylię, Sardynię, umacniają swe bazy na południu półwyspu apenińskiego. Gerbert jako papież będzie panował nad światem chrześcijańskim w bezpośrednim sąsiedztwie kwitnącego świata Islamu. To sąsiedztwo zostało ostateczne usunięte kilkadziesiąt lat po śmierci Sylwestra II przez... Normanów.
Przy okazji narzuca się refleksja: 844 lata Świętego Cesarstwa Rzymskiego jest elementem trwałym kształtującym nasza wizje historii Europy. O różnym znaczeniu, ale występuje w średniowieczu, w renesansie, w czasie oświecenia... Tymczasem 781 lat pobytu muzułmańskich Arabów na naszym kontynencie kojarzymy z czasową okupacją, jakimś obym ciałem, z którym należy historie Europy, co najwyżej konfrontować. Czerpiemy dziedzictwo kulturalne jak i idącą za nią spojrzenia z pozycji świata chrześcijańskiego i to niezależnie jak nisko (a może właśnie, dlatego) stał w długim okresie w porównaniu ze światem arabskim.
Ale wracając do katalońskich studiów naszego bohatera. Po ukończeniu quadrivium w klasztorze w Ripoll udał się do szkoły katedralnej w Vic w sąsiednim hrabstwie Osony. Oba ośrodki: Ripoll i Vic, dzięki przygranicznemu położeniu z islamska al-Andalus, w której stolicy — Kordobie, znajdowała się wówczas największa, po spaleniu aleksandryjskiej, biblioteka na świecie (400 tys. woluminów), stawały się ośrodkami nieznanych gdzie indziej w Europie dziedzin nauki. O studiowanie przedmiotów quadrivium, czyli arytmetyki, geometrii, muzyki i astronomii trudno było w lepszym miejscu. Nauka arabska dzięki spadkowi dzieł starożytnych (głównie greckich i perskich), oraz kontaktami z ościennymi cywilizacjami jak Indie i Chiny wciąż była u szczytu rozwoju. Astronomia arabska była najlepiej rozwinięta na świecie. Gerbert poznał i używał chyba jako pierwszy na Zachodzie arabskich urządzeń astronomicznych jak astrolabów i globusów. Poznaną wiedze matematyczną: nauczył się korzystać z pochodzącego z Chin liczydła, równania, a łatwiejszy do operowania system notacji cyfr — pochodzenia hinduskiego (który przyjął się nazywać arabskim) — sam rozwinął i wprowadził do powszechnego użycia, wypierając cyfry rzymskie.
Człowiek ten umiał wywierać wrażenie na współczesnych. W 969/70 wraz ze swymi protektorami hrabią Borrellem i Hatto biskupem Vic pielgrzymuje do Rzymu gdzie staje przed obliczem nie tylko papieża Jana XIII ale i cesarza Ottona I. Staje się tam częstym gościem cesarza. A sam papież namawia Ottona by wziął Gerberta na nauczyciela cesarskiego syna.
Gerbert wywiązuje się z tego zadania, a gdy w 973 jego uczeń po śmierci swego ojca staje się nowym cesarzem — Ottonem II, ten ostatni pozwala mu udać się na dalsze studia do znakomitej szkoły katedralnej w Reims — duchowej stolicy właśnie kształtującej się Francji. I tu dał się na nim poznano — szybko z ucznia zamienia się w kierownika szkoły. "Edisson X w." w oparciu o swą wiedze matematyczną i zasady harmonii własnoręcznie konstruuje organy wodne. Dziwo na ten czas i miejsce nie do opisania. Dzięki cyfrom arabskim jest w stanie przeprowadzić w rozumie operacje matematyczne. W dziedzinie informatyki: udoskonala i konstruuje wielkie liczydło-gigant zrobiony z… posadzki nawy katedralnej, obsługiwane przez 64 uczniów.
Otton II zaprasza go na filozoficzną dysputę z rektorem magdeburskiej szkoły katedralnej Otrykiem. Taka naukowa debata w swym emocjonalnym i ekonomicznym aspekcie przypomnieć może.... hmmm.... zawodowy mecz bokserski o mistrzostwo świata w łącznych klasyfikacjach wszystkich federacji? Gerbert adwersarza nokautuje, sława rośnie, a gratyfikacja staje się słynne opactwo Bobbio w północnych Włoszech. Dar byłby nie byle jaki, bo prócz potencjalnych dochodów uposażone było w jedną z najbogatszych bibliotekę w Europie zachodniej. Rzec by można, we właściwe trafiły ręce. Niestety korzystający kiedyś dzięki bliskości Genui – podupadł. Niekompetentni opaci opróżnili skarbiec, okoliczni panowie zajęli klasztorne ziemie, a mnisi rozpuścili się jak dziadowskie bicze. Gerbert robił, co mógł, by odwrócić sytuacje, ale widać łatwiej zmierzyć niebo i zmusić wodę do grania ku chwale Pana niż uzdrowić sytuacje gospodarczą nawet na mikroskale i zawrócić tych, co już raz zeszli z drogi wytyczonej przez św. Benedyktyna z Nursi a zamykającej się krótkim haśle: ora et labora. Sytuacja pogorszyła się, gdy w rok po otrzymania opactwa zmarł patron Gerberta cesarz Otton II. Młody opat najwyraźniej wolał wykorzystać swoją jeszcze niewygasłą opinię i wrócić do Reims gdzie ponownie objął kierownictwo szkoły katedralnej. Dodatkowym zajęciem (czy też stanowiskiem) było sekretarzowanie arcybiskupowi. Krok był znamienny, ponieważ Gerbert wszedł tym samym w środek aktualnych zawirowań politycznych...
Czy ktoś z Was pamięta, jaki powód przybycia do Moskwy dał mistrz Woland w Mistrzu i Małgorzacie? Oficjalnie podawał, że jest historykiem i przybył na odczyt rękopisów Gerberta z Aurillac. Nieprzypadkowa aluzja, Michaiła Bułhakowa. Już jako papież Sylwester II Gerbert został przez współczesnych pomówiony o satanizm, a po śmierci utrwalił się w literaturze i legendach jako archetyp czarnoksiężników. Ale po kolei.
Urodził się w Owernii (centralna Francja) około 940 – 955 roku — rzecz znamienna — w rodzinie plebejskiej, czyli inaczej po prostu wieśniaczej. Czy taka kariera, nie łamie nam jakiegoś naszego stereotypu o średniowieczu? Oddany do benedyktyńskiego zakonu św. Gerarda w Aurillac. Stąd pochodzi jego imię, pod którym przeszedł do historii. Klasztor ten należy do nurtu klasztorów kluniackich (od macierzystego opactwa w Cluny), Niezależnych od lokalnych władz kościelnych i krzewiących nurt odnowy współczesnego Kościoła – często wbrew tendencji samych papieży. Prawdopodobnie na rok przed przekroczeniem furty klasztornej w Rzymie następuje akt koronacji króla Ottona I zwanego Wielkim na cesarza (962 r.). Tym samym powtórzony został gest Karola Wielkiego z 800 roku. Co prawda już nie w tak wielkim zasięgu, ale już nie efemeryczne nastąpiło odrodzenie Cesarstwa Rzymskiego. Formalnie instytucja trwa nieprzerwanie do jej likwidacji przez Napoleona w 1806, czyli 844 lata.
Nasz bohater musiał dać się szybko poznać ze swych nieprzeciętnych zdolności, jeśli zwrócił na siebie uwagę samego hrabiego Barcelony — Borrella II, który wizytując owerniacki klasztor osobiście zaprosił młodego mnicha na dalsze studia do klasztoru w Ripoll. Kataloński klasztor Santa Maria de Ripoll był w ówczesnym czasie nie tylko najprężniejszym centrum kulturowym chrześcijańskiej Hiszpanii, ale mógł także konkurować z najpoważniejszymi ośrodkami monastycznymi w Europie.
Pobyt w na półwyspie iberyjskim był decydujący dla Gerberta. W pełni wykorzystał bliskość panujących w większej części Hiszpanii muzułmanów. Gerbert studiował dzieła antyczne w dużej mierze zachowane właśnie dzięki Arabom jak i sam nawiązał z wyznawcami Islamu naukowe kontakty.
Arabowie na naszym kontynencie gościli licząc od najazdu na Hiszpanie w roku 711 do upadku Grenady w roku 1492 — 781 lat. Co prawda okres jedności imperium Arabowie mają za sobą. Kalifat rozpadł się (929 r.) na osobne królestwa, co jednak nie zapobiega ekspansji, wręcz przeciwnie — jeszcze ja dynamizuje. Prócz Półwyspu Iberyjskiego Arabów widzimy na przełomie tysiącleci w samej Italii. Sto lat przed narodzinami Gerberta Arabowie napadli na Rzym i splądrowali m.in. katedrę św. Piotra. Teraz okupują Sycylię, Sardynię, umacniają swe bazy na południu półwyspu apenińskiego. Gerbert jako papież będzie panował nad światem chrześcijańskim w bezpośrednim sąsiedztwie kwitnącego świata Islamu. To sąsiedztwo zostało ostateczne usunięte kilkadziesiąt lat po śmierci Sylwestra II przez... Normanów.
Przy okazji narzuca się refleksja: 844 lata Świętego Cesarstwa Rzymskiego jest elementem trwałym kształtującym nasza wizje historii Europy. O różnym znaczeniu, ale występuje w średniowieczu, w renesansie, w czasie oświecenia... Tymczasem 781 lat pobytu muzułmańskich Arabów na naszym kontynencie kojarzymy z czasową okupacją, jakimś obym ciałem, z którym należy historie Europy, co najwyżej konfrontować. Czerpiemy dziedzictwo kulturalne jak i idącą za nią spojrzenia z pozycji świata chrześcijańskiego i to niezależnie jak nisko (a może właśnie, dlatego) stał w długim okresie w porównaniu ze światem arabskim.
Ale wracając do katalońskich studiów naszego bohatera. Po ukończeniu quadrivium w klasztorze w Ripoll udał się do szkoły katedralnej w Vic w sąsiednim hrabstwie Osony. Oba ośrodki: Ripoll i Vic, dzięki przygranicznemu położeniu z islamska al-Andalus, w której stolicy — Kordobie, znajdowała się wówczas największa, po spaleniu aleksandryjskiej, biblioteka na świecie (400 tys. woluminów), stawały się ośrodkami nieznanych gdzie indziej w Europie dziedzin nauki. O studiowanie przedmiotów quadrivium, czyli arytmetyki, geometrii, muzyki i astronomii trudno było w lepszym miejscu. Nauka arabska dzięki spadkowi dzieł starożytnych (głównie greckich i perskich), oraz kontaktami z ościennymi cywilizacjami jak Indie i Chiny wciąż była u szczytu rozwoju. Astronomia arabska była najlepiej rozwinięta na świecie. Gerbert poznał i używał chyba jako pierwszy na Zachodzie arabskich urządzeń astronomicznych jak astrolabów i globusów. Poznaną wiedze matematyczną: nauczył się korzystać z pochodzącego z Chin liczydła, równania, a łatwiejszy do operowania system notacji cyfr — pochodzenia hinduskiego (który przyjął się nazywać arabskim) — sam rozwinął i wprowadził do powszechnego użycia, wypierając cyfry rzymskie.
Człowiek ten umiał wywierać wrażenie na współczesnych. W 969/70 wraz ze swymi protektorami hrabią Borrellem i Hatto biskupem Vic pielgrzymuje do Rzymu gdzie staje przed obliczem nie tylko papieża Jana XIII ale i cesarza Ottona I. Staje się tam częstym gościem cesarza. A sam papież namawia Ottona by wziął Gerberta na nauczyciela cesarskiego syna.
Gerbert wywiązuje się z tego zadania, a gdy w 973 jego uczeń po śmierci swego ojca staje się nowym cesarzem — Ottonem II, ten ostatni pozwala mu udać się na dalsze studia do znakomitej szkoły katedralnej w Reims — duchowej stolicy właśnie kształtującej się Francji. I tu dał się na nim poznano — szybko z ucznia zamienia się w kierownika szkoły. "Edisson X w." w oparciu o swą wiedze matematyczną i zasady harmonii własnoręcznie konstruuje organy wodne. Dziwo na ten czas i miejsce nie do opisania. Dzięki cyfrom arabskim jest w stanie przeprowadzić w rozumie operacje matematyczne. W dziedzinie informatyki: udoskonala i konstruuje wielkie liczydło-gigant zrobiony z… posadzki nawy katedralnej, obsługiwane przez 64 uczniów.
Otton II zaprasza go na filozoficzną dysputę z rektorem magdeburskiej szkoły katedralnej Otrykiem. Taka naukowa debata w swym emocjonalnym i ekonomicznym aspekcie przypomnieć może.... hmmm.... zawodowy mecz bokserski o mistrzostwo świata w łącznych klasyfikacjach wszystkich federacji? Gerbert adwersarza nokautuje, sława rośnie, a gratyfikacja staje się słynne opactwo Bobbio w północnych Włoszech. Dar byłby nie byle jaki, bo prócz potencjalnych dochodów uposażone było w jedną z najbogatszych bibliotekę w Europie zachodniej. Rzec by można, we właściwe trafiły ręce. Niestety korzystający kiedyś dzięki bliskości Genui – podupadł. Niekompetentni opaci opróżnili skarbiec, okoliczni panowie zajęli klasztorne ziemie, a mnisi rozpuścili się jak dziadowskie bicze. Gerbert robił, co mógł, by odwrócić sytuacje, ale widać łatwiej zmierzyć niebo i zmusić wodę do grania ku chwale Pana niż uzdrowić sytuacje gospodarczą nawet na mikroskale i zawrócić tych, co już raz zeszli z drogi wytyczonej przez św. Benedyktyna z Nursi a zamykającej się krótkim haśle: ora et labora. Sytuacja pogorszyła się, gdy w rok po otrzymania opactwa zmarł patron Gerberta cesarz Otton II. Młody opat najwyraźniej wolał wykorzystać swoją jeszcze niewygasłą opinię i wrócić do Reims gdzie ponownie objął kierownictwo szkoły katedralnej. Dodatkowym zajęciem (czy też stanowiskiem) było sekretarzowanie arcybiskupowi. Krok był znamienny, ponieważ Gerbert wszedł tym samym w środek aktualnych zawirowań politycznych...
Polityka
Stara dynastia karolińska nie dzierżyła już dawno cesarskiej korony. Mało tego – w tych częściach dawnego imperium Karola Wielkiego, w których jeszcze panowali, stale pojawiają się podważające ich pozycje, przez nowe lokalne siły. Ostatni Karoling — Lotar, bez powodzenia próbował odzyskać, zajęte przez Ottona, serce dawnego państwa frankońskiego — Lotaryngię. W zachodniej części władza królewska była iluzją. Faktyczną władze stanowili potężni książęta i hrabiowie: Akwitanii, Flandrii, Normandii, Szampanii, Burgundii, Andagawenii, Bretanii, Barcelony, Tuluzy, Blois, Vermandois i na ostatku, lecz nie ostatni księstwa Francji (tereny między Paryżem a Orleanem). Władcy tego ostatniego lenna, tytułowani hrabiami Paryża, od dawana próbują wydrzeć Karolingom władze. Kiedy zmarł Lotar i zaraz po nim jego syn i następca Ludwik V zwany Gnuśnym lub Leniwym, ostatni spadkobierca Karolingów — stryj ostatniego króla: Karol, książe Dolnej Lotaryngii, zwrócił się o pomoc w poparciu jego praw do Gilberta i jego mocodawcy – arcybiskupa Remis Adalberta. Obaj jednak opowiedzieli się za hrabią Paryża — Hugonem Kapetem, którego na króla wybrali najwięksi panowie Francji. Koronacja Hugona w 987 zakończyła królewska linię Karolingów trwającą od koronacji Pepina Małego w 751 r. a rozpoczęła trwająca prawie trzy i pół wieku panowanie głównej linii Kapetyngów we Francji. Potomkowie Hugona w swych bocznych liniach pod takimi nazwiskami jak np. Walezjusze, Andagawenowie, Plantageneci i Bourbonowie będą panować przez całe dzieje królewskiej Francji lub zasiadać na większości europejskich tronów. Niektórzy z nich panują do dziś (jak Juan Carlos w Hiszpanii).
Dalszy etap życia naszego bohatera pokazuje, jak polityka wciąga orła w locie do poziomu bagna. Gerbert stracił na nim parę lat, narażając swe piękne imię na ryzyko niesławy. Adalbert widział swego sekretarza jako swego następcę na arcybiskupim tronie. Jednak po jego śmierci w 988 r. ingresu do miasta św. Remigiusza dokonał Arnulf — naturalny syn niedawno zmarłego króla Lotara. Konflikt Gerberta z Arnulfem będzie symbolizować starcie starego reprezentowane przez tego potomka rodu Karolingów z nowym reprezentowanym przez protegowanego Ottonów i Kapetyngów - Gilbertem. Dla samego Gilberta będzie to parę lat sporów kanoniczych przed różnymi instancjami. Oficjalnie Arnulf został zdjęty ze swego stanowiska przez synod. Faktycznie sukcesje apostolską zawdzięcza Gerbert aresztowaniu swego przeciwnika przez swego nowego protektora — króla Hugona. Nie osłabła jednak opozycja, która broniła praw ostatniego z Karolingów do arcybiskupiego tronu. Kolejne synody wydające decyzje dyktowane przez polityków nie doprowadziły do oczyszczenia atmosfery.
Konflikt oparł się o Rzym. Papież Jan XV wysłał Leona, opata klasztoru Świętych Bonifacego i Aleksego na Awentynie w Rzymie jako swojego legata do rozstrzygnięcia sporu. Podobno doszło w czasie spotkania urzędującym między arcybiskupem a legatem do znamiennej wymiany zdań. Na zarzut ciemnoty i nieuctwa rzymskiego kleru opat Leon miał odpowiedzieć, że znajomość Platona, Wergiliusza, Terencjusza i „reszty tego bydła filozofów” dobremu chrześcijaninowi jest niepotrzebna, czego przykładem jest św. Piotr, który nie znając tego wszystkiego został niebieskim klucznikiem.
Ostatecznie Gerbert utracił swe stanowisko po śmierci swego protektora Hugona Kapeta (996). Z jego następcą Robertem II nie znalazł porozumienia, kiedy zakwestionował legalność jego małżeństwa ze swą kuzynką Bertą. Skutkiem utrat wpływów była decyzja papieża Grzegorza V (996 – 999) zdejmująca Herberta z arcybiskupiego tronu Reims.
Ale Gerbert wiązał swój los już z inna osobą...
Stara dynastia karolińska nie dzierżyła już dawno cesarskiej korony. Mało tego – w tych częściach dawnego imperium Karola Wielkiego, w których jeszcze panowali, stale pojawiają się podważające ich pozycje, przez nowe lokalne siły. Ostatni Karoling — Lotar, bez powodzenia próbował odzyskać, zajęte przez Ottona, serce dawnego państwa frankońskiego — Lotaryngię. W zachodniej części władza królewska była iluzją. Faktyczną władze stanowili potężni książęta i hrabiowie: Akwitanii, Flandrii, Normandii, Szampanii, Burgundii, Andagawenii, Bretanii, Barcelony, Tuluzy, Blois, Vermandois i na ostatku, lecz nie ostatni księstwa Francji (tereny między Paryżem a Orleanem). Władcy tego ostatniego lenna, tytułowani hrabiami Paryża, od dawana próbują wydrzeć Karolingom władze. Kiedy zmarł Lotar i zaraz po nim jego syn i następca Ludwik V zwany Gnuśnym lub Leniwym, ostatni spadkobierca Karolingów — stryj ostatniego króla: Karol, książe Dolnej Lotaryngii, zwrócił się o pomoc w poparciu jego praw do Gilberta i jego mocodawcy – arcybiskupa Remis Adalberta. Obaj jednak opowiedzieli się za hrabią Paryża — Hugonem Kapetem, którego na króla wybrali najwięksi panowie Francji. Koronacja Hugona w 987 zakończyła królewska linię Karolingów trwającą od koronacji Pepina Małego w 751 r. a rozpoczęła trwająca prawie trzy i pół wieku panowanie głównej linii Kapetyngów we Francji. Potomkowie Hugona w swych bocznych liniach pod takimi nazwiskami jak np. Walezjusze, Andagawenowie, Plantageneci i Bourbonowie będą panować przez całe dzieje królewskiej Francji lub zasiadać na większości europejskich tronów. Niektórzy z nich panują do dziś (jak Juan Carlos w Hiszpanii).
Dalszy etap życia naszego bohatera pokazuje, jak polityka wciąga orła w locie do poziomu bagna. Gerbert stracił na nim parę lat, narażając swe piękne imię na ryzyko niesławy. Adalbert widział swego sekretarza jako swego następcę na arcybiskupim tronie. Jednak po jego śmierci w 988 r. ingresu do miasta św. Remigiusza dokonał Arnulf — naturalny syn niedawno zmarłego króla Lotara. Konflikt Gerberta z Arnulfem będzie symbolizować starcie starego reprezentowane przez tego potomka rodu Karolingów z nowym reprezentowanym przez protegowanego Ottonów i Kapetyngów - Gilbertem. Dla samego Gilberta będzie to parę lat sporów kanoniczych przed różnymi instancjami. Oficjalnie Arnulf został zdjęty ze swego stanowiska przez synod. Faktycznie sukcesje apostolską zawdzięcza Gerbert aresztowaniu swego przeciwnika przez swego nowego protektora — króla Hugona. Nie osłabła jednak opozycja, która broniła praw ostatniego z Karolingów do arcybiskupiego tronu. Kolejne synody wydające decyzje dyktowane przez polityków nie doprowadziły do oczyszczenia atmosfery.
Konflikt oparł się o Rzym. Papież Jan XV wysłał Leona, opata klasztoru Świętych Bonifacego i Aleksego na Awentynie w Rzymie jako swojego legata do rozstrzygnięcia sporu. Podobno doszło w czasie spotkania urzędującym między arcybiskupem a legatem do znamiennej wymiany zdań. Na zarzut ciemnoty i nieuctwa rzymskiego kleru opat Leon miał odpowiedzieć, że znajomość Platona, Wergiliusza, Terencjusza i „reszty tego bydła filozofów” dobremu chrześcijaninowi jest niepotrzebna, czego przykładem jest św. Piotr, który nie znając tego wszystkiego został niebieskim klucznikiem.
Ostatecznie Gerbert utracił swe stanowisko po śmierci swego protektora Hugona Kapeta (996). Z jego następcą Robertem II nie znalazł porozumienia, kiedy zakwestionował legalność jego małżeństwa ze swą kuzynką Bertą. Skutkiem utrat wpływów była decyzja papieża Grzegorza V (996 – 999) zdejmująca Herberta z arcybiskupiego tronu Reims.
Ale Gerbert wiązał swój los już z inna osobą...
Tron
Był to trzeci z kolei Ludolfing, trzeci z kolei cesarz rzymski i trzeci Otton. Koronowany za życia swego ojca, objął samodzielnie władzę w 997 w wieku zaledwie 16 lat. Cesarz Otton III syn cesarza Ottona II i bizantyjskiej księżniczki Teofano (955 – 991), której zawdzięczał władzę i wiedzę. Wychowany przez greckich preceptorów śnił nie tylko o prawdziwym Renovatio Imperii Romanii, ale o budowanie uniwersalistycznego chrześcijańskiego państwa - Civitas Dei - z Rzymem jako jego stolica. Jego horyzonty sięgały zbyt szeroko, żeby nie być osamotnionym. Niezrozumiały przez Italczyków, dla których był dzikim Sasem, pogardzany przez Bizantyjczyków, dla których był ciemnym Germanem, odrzucony jako renegat przez Niemców, dla których (chodźby przez ciemniejszy po matce kolor skóry) był Grekiem, swe koncepcje mógł podzielić z nielicznymi. Do nich zaliczał się dawny nauczyciel jego ojca. Cesarz był też jedyną osobą w Europie, która mogła Gerberta wyrwać z wiru zaściankowych (choć wielkich na miarę ówczesnego kontynentu) sporów o stanowiska i uposażenia.
Dlatego też, gdy sprawy w Reims nabrały zły obrót Gerbert przyjął zaproszenie cesarskie, by przybyć do niego jako nauczyciel i doradca. Po roku służby zostaje po cesarsku wynagrodzony arcybiskupstwem Rawenny. Gest nie byle jaki jeśli się weźmie pod uwagę, że jak przestało na dawną siedzibę cesarzy zachodniorzymskich Rawenna była południową stolicą ottonowego cesarstwa. Po kolejnym roku (kwiecień 999) umiera papież Grzegorz V, właściwie Bruno z Karyntii, syn księcia Ottona prawnuk Ottona Wielkiego. Pierwszy Niemiec na Piotrowym Tronie, niezmożony w walce o odnowę Kościoła. Następca cesarskiego krewnego na tronie biskupów Rzymu zostaje benedyktyński mnich, syn owerniańskiego chłopa. Przyjmuje imię Sylwestra II. Jest pierwszym Frankiem na Piotrowym Tronie.
Dwaj oświeceni ponad wszystkich cesarz i papież ściśle razem mieli wprowadzić chrześcijaństwo w nowe tysiąclecie, a potem... zmienić świat. Imię Sylwestra nie zostało wybrane przypadkowo. Św. Sylwester był papieżem (314 – 335) gdy cesarz Konstantyn Wielki chrystianizował Cesarstwo Rzymskie. Był także - jak Gerbert - najbliższym doradcą cesarza. Teraz w zbliżającym się roku 1000 r., gdy poziom duchowy i intelektualny kleru jest bliski zeru, gdy na Stolicy Apostolskiej do niedawna panowała pornokracja, gdy Europa to w zasadzie zbiorowisko bardziej lub mniej wojowniczych — porozdzielanych od siebie nieprzebytymi puszczami, wywalającymi się rzekami lub górami — plemion, nastał, wedlug nich, czas odbudowania chrześcijańskiej cywilizacji. Otto III nie jest saskim władcą, on widzi przyszłe państwo jako ojczyznę czterech równych wobec siebie ludów: Germanii, Galii, Italii i Sclavii. Ci ostatni — Słowianie, nie są w jego oczach barbarzyńcami, doskonałym celem wypraw margrabiów, którzy w imię obrony granic imperium rozszerzają tereny swych marchii, a zarazem synonimem niewolników. Stają się jednym z filarów Państwa Bożego, którym zarządza sługa Jezusa Chrystusa cesarz rzymski.
W tym miejscu obok słonia pojawia się dawno oczekiwana sprawa polska. Bo właśnie z powodów jak wyżej jednymi z pierwszych decyzji temu tandemu wielkich było ustanowienie na grobie św. Wojciecha – cesarskiego przyjaciela, struktury kościelnej: arcybiskupstwa gnieźnieńskiego wraz z sufraganiami w Krakowie, Wrocławiu i Koszalinie. Razem z pozostającą w bezpośredniej zależności od Stolicy Apostolskiej diecezja wojciechowego brata — Gaudentego w Poznaniu tworzą fundament cywilizacyjny przyszłego państwa polskiego. Politycznie państwo jest własnością władcy. Po jego śmierci podlega tak dziedziczeniu jak i dzieleniu masy spadkowej. Granice metropolii i diecezji kościelnych to jedyne, co trwale wyznacza teren, na której buduje się z czasem świadomość wspólnego dziedzictwa, coś co dopiero po czterech wiekach wyrazi się – i tak w kadłubowej formie – w świeckim pojęciu Korony Polskiej. Książę Bolesław mógł otrzymać najwyższe honory i wywyższenia, ale były dla kraju tyle wart ile on żył. Uzyskane przez niego królestwo nie przeżyło jego syna Mieszka II (trwało 10 lat). Żadna instytucja świecka nie mogła się wtedy równać z trwałością i autorytetem (nawet przeżywającego kryzys) Kościoła. W przypadku naszego kraju widzimy to idealnie. Struktura własnego Kościoła, która nieprzerwanie przetrwała wszystkie upadki kraju, zaowocowała wyniesieniem jej przedstawiciela po 978 latach na tron papieski.
Polityka w stosunku do naszych ziem jest jednym z objawów nowej polityki, która nie chciała chrześcijaństwa ograniczyć do zastanych granic. Nie chciała też jej rozszerzać droga podbojów i przymusowych chrztów jak to chodźmy uczynił dwa wieki wcześniej wielki poprzednik Ottona – Karol Wielki, z ottonowymi rodakami – Sasami. Wojowniczych Węgrów, nazywanych do dziś w wielu języków Hunami (np. ang. Hungary, niem Ungarn z czego pochodzi i nasze okreslenie bratankow), powstrzymał przed podbojem Niemiec Otton I. Dziś jego wnuk doprowadzając do ich ochrzczenia — wprowadza ich na salony Europy. Podobnie jak dla Polski, tak i naszym bratankom Sylwester II ustanawia metropolię kościelną w Ostrzyhomiu (Esztergom). Pod imieniem pierwszego chrześcijańskiego męczennika książę Węgrów został z tak dobrym skutkiem ochrzczony, że sam doczekał się wyniesienia na ołtarze. Doczekał się też królewskiej korony, właśnie na milenijny prezent 1000 roku. Za parę wieków Korona św. Stefana stanie się zjednoczeniowa ideą państwa węgierskiego.
Był to trzeci z kolei Ludolfing, trzeci z kolei cesarz rzymski i trzeci Otton. Koronowany za życia swego ojca, objął samodzielnie władzę w 997 w wieku zaledwie 16 lat. Cesarz Otton III syn cesarza Ottona II i bizantyjskiej księżniczki Teofano (955 – 991), której zawdzięczał władzę i wiedzę. Wychowany przez greckich preceptorów śnił nie tylko o prawdziwym Renovatio Imperii Romanii, ale o budowanie uniwersalistycznego chrześcijańskiego państwa - Civitas Dei - z Rzymem jako jego stolica. Jego horyzonty sięgały zbyt szeroko, żeby nie być osamotnionym. Niezrozumiały przez Italczyków, dla których był dzikim Sasem, pogardzany przez Bizantyjczyków, dla których był ciemnym Germanem, odrzucony jako renegat przez Niemców, dla których (chodźby przez ciemniejszy po matce kolor skóry) był Grekiem, swe koncepcje mógł podzielić z nielicznymi. Do nich zaliczał się dawny nauczyciel jego ojca. Cesarz był też jedyną osobą w Europie, która mogła Gerberta wyrwać z wiru zaściankowych (choć wielkich na miarę ówczesnego kontynentu) sporów o stanowiska i uposażenia.
Dlatego też, gdy sprawy w Reims nabrały zły obrót Gerbert przyjął zaproszenie cesarskie, by przybyć do niego jako nauczyciel i doradca. Po roku służby zostaje po cesarsku wynagrodzony arcybiskupstwem Rawenny. Gest nie byle jaki jeśli się weźmie pod uwagę, że jak przestało na dawną siedzibę cesarzy zachodniorzymskich Rawenna była południową stolicą ottonowego cesarstwa. Po kolejnym roku (kwiecień 999) umiera papież Grzegorz V, właściwie Bruno z Karyntii, syn księcia Ottona prawnuk Ottona Wielkiego. Pierwszy Niemiec na Piotrowym Tronie, niezmożony w walce o odnowę Kościoła. Następca cesarskiego krewnego na tronie biskupów Rzymu zostaje benedyktyński mnich, syn owerniańskiego chłopa. Przyjmuje imię Sylwestra II. Jest pierwszym Frankiem na Piotrowym Tronie.
Dwaj oświeceni ponad wszystkich cesarz i papież ściśle razem mieli wprowadzić chrześcijaństwo w nowe tysiąclecie, a potem... zmienić świat. Imię Sylwestra nie zostało wybrane przypadkowo. Św. Sylwester był papieżem (314 – 335) gdy cesarz Konstantyn Wielki chrystianizował Cesarstwo Rzymskie. Był także - jak Gerbert - najbliższym doradcą cesarza. Teraz w zbliżającym się roku 1000 r., gdy poziom duchowy i intelektualny kleru jest bliski zeru, gdy na Stolicy Apostolskiej do niedawna panowała pornokracja, gdy Europa to w zasadzie zbiorowisko bardziej lub mniej wojowniczych — porozdzielanych od siebie nieprzebytymi puszczami, wywalającymi się rzekami lub górami — plemion, nastał, wedlug nich, czas odbudowania chrześcijańskiej cywilizacji. Otto III nie jest saskim władcą, on widzi przyszłe państwo jako ojczyznę czterech równych wobec siebie ludów: Germanii, Galii, Italii i Sclavii. Ci ostatni — Słowianie, nie są w jego oczach barbarzyńcami, doskonałym celem wypraw margrabiów, którzy w imię obrony granic imperium rozszerzają tereny swych marchii, a zarazem synonimem niewolników. Stają się jednym z filarów Państwa Bożego, którym zarządza sługa Jezusa Chrystusa cesarz rzymski.
W tym miejscu obok słonia pojawia się dawno oczekiwana sprawa polska. Bo właśnie z powodów jak wyżej jednymi z pierwszych decyzji temu tandemu wielkich było ustanowienie na grobie św. Wojciecha – cesarskiego przyjaciela, struktury kościelnej: arcybiskupstwa gnieźnieńskiego wraz z sufraganiami w Krakowie, Wrocławiu i Koszalinie. Razem z pozostającą w bezpośredniej zależności od Stolicy Apostolskiej diecezja wojciechowego brata — Gaudentego w Poznaniu tworzą fundament cywilizacyjny przyszłego państwa polskiego. Politycznie państwo jest własnością władcy. Po jego śmierci podlega tak dziedziczeniu jak i dzieleniu masy spadkowej. Granice metropolii i diecezji kościelnych to jedyne, co trwale wyznacza teren, na której buduje się z czasem świadomość wspólnego dziedzictwa, coś co dopiero po czterech wiekach wyrazi się – i tak w kadłubowej formie – w świeckim pojęciu Korony Polskiej. Książę Bolesław mógł otrzymać najwyższe honory i wywyższenia, ale były dla kraju tyle wart ile on żył. Uzyskane przez niego królestwo nie przeżyło jego syna Mieszka II (trwało 10 lat). Żadna instytucja świecka nie mogła się wtedy równać z trwałością i autorytetem (nawet przeżywającego kryzys) Kościoła. W przypadku naszego kraju widzimy to idealnie. Struktura własnego Kościoła, która nieprzerwanie przetrwała wszystkie upadki kraju, zaowocowała wyniesieniem jej przedstawiciela po 978 latach na tron papieski.
Polityka w stosunku do naszych ziem jest jednym z objawów nowej polityki, która nie chciała chrześcijaństwa ograniczyć do zastanych granic. Nie chciała też jej rozszerzać droga podbojów i przymusowych chrztów jak to chodźmy uczynił dwa wieki wcześniej wielki poprzednik Ottona – Karol Wielki, z ottonowymi rodakami – Sasami. Wojowniczych Węgrów, nazywanych do dziś w wielu języków Hunami (np. ang. Hungary, niem Ungarn z czego pochodzi i nasze okreslenie bratankow), powstrzymał przed podbojem Niemiec Otton I. Dziś jego wnuk doprowadzając do ich ochrzczenia — wprowadza ich na salony Europy. Podobnie jak dla Polski, tak i naszym bratankom Sylwester II ustanawia metropolię kościelną w Ostrzyhomiu (Esztergom). Pod imieniem pierwszego chrześcijańskiego męczennika książę Węgrów został z tak dobrym skutkiem ochrzczony, że sam doczekał się wyniesienia na ołtarze. Doczekał się też królewskiej korony, właśnie na milenijny prezent 1000 roku. Za parę wieków Korona św. Stefana stanie się zjednoczeniowa ideą państwa węgierskiego.
Legenda
Sylwester w swych decyzjach wykazywał nietypowa dla ówczesnych czasów odporność na pamięć o urazach. Wiekopomnie uczcił pamięć Wojciecha wiernego ucznia Otryka — pamiętnego intelektualnego przeciwnika przyszłego papieża. Ale wysoki format wykazał przede wszystkim zatwierdzając Arnulfa, z którym toczył wspomniane poprzednio – nie tylko na argumenty — boje, o sporne stanowisko arcybiskupie w Reins. W Rzymie postanowił przeprowadzić porządki. Rozprawiał się z symonią (sprzedaż urzędów kościelnych) i konkubinatem kleru. Miał ambicję by urzędy kościelne dostawały się w ręce zdolnych i nieskazitelnych ludzi.
Nic dziwnego, że rzymianie nigdy nie zaakceptowali Franka — poplecznika germańskiego tyrana jako swego biskupa. Barwnie przyczynili się, więc do rozsławienia jego imienia. Ale nie była to ta sława, która dotąd otaczała Gilberta. Największy matematyk, alchemik i astronom tamtych czasów (przypisuje mu się m.in. wynalezienie wahadła do zegarów) prawdopodobnie nie zaprzestawał na najwyższym kościelnym urzędzie badań naukowych. Zwłaszcza nieznane dotąd nikomu w chrześcijańskiej Europie Zachodniej badania alchemiczne. Jeśli dodać do tego, że tej wiedzy nauczył się od hiszpańskich Maurów to już tylko krok by zostać okrzykniętym czarownikiem i czcicielem diabła. Oskarżenia te padały tak ze strony ciemnego ludu, jak i z hierarchów kościelnych. Zawezwany przez niego szatan miał mu wskazać wielkie skarby. Pieniądze miał spożytkować też specyficznie — założyć za nie miał w Rzymie szkolę czarnej magii: wylęgarni, co rok rozchodzących się po świecie sług diabelskich. Oczywiście jako przeklęty czarownik nigdy ani hostii ani przemienionego wina nie dotknął. Idealnie, niczym David Coperfield, nauczył się tylko symulować przyjmowanie sakramentów.
Wyobraźnia Włochów nie byłaby warta swego pochodzenia gdyby nie przypisała Gerbertowi już od lat młodzieńczych niecnego związku z kobieta... i to nie zwykły związek, bo z wróżka o imieniu Meridianą. Ona to wspierała go też swą – z piekieł pochodzącą – mocą i wiedza. Nie dość, że zaprzedany i niemoralny to na dodatek Gerbert okazał się tez niesłowny i niewdzięczny – po osadzeniu na Piotrowym Tronie zerwał z oddaną mu kobietą, która — choć czarcia sługą — dla pełni dramatyzmu umarła z żalu. Umrzeć to jednak mało dla oddanej kobiety, która jest na dodatek wróżką. Meridiana więc tak jak wcześniej za życia tak i teraz nachodziła przeklętego papieża w nocy i we śnie wróżąc jego rychły marny koniec. I to zaraz z chwila odprawienia mszy w Jerozolimie. Nawet śpiąc Gerbert zachowywał próżny racjonalizm. "Nie wybieram się do Jerozolimy — żyć będę więc wiecznie!" I wyśmiał niegodziwiec świeżo porzuconą nieszczęśliwą i na dodatek zmarłą kochankę. Żadnym zaskoczeniem, dla kogoś kto sumiennie uczył się w szkole fabuły Pani Twardowskiej A. Mickiewicza, nie będzie zakończenie tej historii. Gdy odprawiał Sylwester mszę w rzymskim kościele Santa Croce, zwrócił uwagę na wyryty na kolumnie krzyż i skrót INRI. Kapłani wyjaśnili mu, że znaki te, te same z Golgoty, wyryć tu kazał sam Poncjusz Piłat pamiętny prokurator Judei. „Dlatego zwiemy nasz kościół Jerozolimą” —dodali. Ojciec Święty przeklinając i wyjąc ze strachu, zobaczył w mroku widmo dawnej kochanki, a następnie chwycił się za serce i dokonał żywota.
Inna wersja tej legendy mówi, że to magiczny artefakt – głowa z brązu, którą miał sam skonstruować lub tez otrzymać od barcelońskich muzułmanów, dzięki, której potrafił wieszczyć, wróżyć i przepowiadać przyszłość, miała mu najpierw powiedzieć „tak” na pytanie czy zostanie papieżem, a potem „nie” czy umrze nim odprawi msze w Jerozolimie. Dalej ta wersja mówi, że kościółek gdzie dokonał żywota faktycznie zwany był przez miejscowych „Jerozolimą” (ewidentna kara za to, że „obcy” ośmielił się zostać tutejszym biskupem — swój by wiedział), ponieważ był pod wezwaniem Matki Bożej Jerozolimskiej. Już w agonii miał poprosić swoich otaczających kardynałów by pocięli jego ciało na kawałki i powrzucali do dołów kloacznych i miejskich wysypisk nieczystości. Tak czy siak ewidentna jest inspiracja tą legendą naszego wieszcza. Ciekawe jak i czy w ogóle tłumaczy to historia literatury?
Nie tylko czarna legenda, która swe źródło czerpie ze współczesnych ignorantów podsycana ksenofobią i polityką, kalała imię Gerberta. Może to jej pochodna, a może świadoma kontestacja wobec wiedzy kazała dwa wieki później wielkiemu niemieckiemu poecie Walterowi von der Vogelweide nazywać Sylwestra II „Zbrodniczym czarnoksiężnikiem”.
Rzeczywiste ostatnie lata papieża też jednak nie były wesołe. W 1002 wybucha bunt w Rzymie i obaj z cesarzem muszę z niego uchodzić. Cesarz dwukrotnie wyprawiał się na Wieczne Miasto, w czasie trzeciej wyprawy uczeń-protektor-sojusznik papieża, być może otruty, umiera. Ma 21 lat. Mimo to Sylwestrowi II udaje się jeszcze powrócić do Wiecznego Miasta. Niestety na krotko. Umiera w nim rok później 12 maja 1003 roku. Wbrew tresci ostatniej wersji legendy - pochowany w Bazylice Lateranskiej.
Z chłopa intelektualista, naukowiec i papież, nie wiem czy to dowód na, czy przeciw ciemnocie wieków średnich. W każdym razie i dzisiaj niezła kariera. Ale przede wszystkim, jedna z nielicznych osób która sama poruszyła koło historii parę cali dalej.
Sylwester w swych decyzjach wykazywał nietypowa dla ówczesnych czasów odporność na pamięć o urazach. Wiekopomnie uczcił pamięć Wojciecha wiernego ucznia Otryka — pamiętnego intelektualnego przeciwnika przyszłego papieża. Ale wysoki format wykazał przede wszystkim zatwierdzając Arnulfa, z którym toczył wspomniane poprzednio – nie tylko na argumenty — boje, o sporne stanowisko arcybiskupie w Reins. W Rzymie postanowił przeprowadzić porządki. Rozprawiał się z symonią (sprzedaż urzędów kościelnych) i konkubinatem kleru. Miał ambicję by urzędy kościelne dostawały się w ręce zdolnych i nieskazitelnych ludzi.
Nic dziwnego, że rzymianie nigdy nie zaakceptowali Franka — poplecznika germańskiego tyrana jako swego biskupa. Barwnie przyczynili się, więc do rozsławienia jego imienia. Ale nie była to ta sława, która dotąd otaczała Gilberta. Największy matematyk, alchemik i astronom tamtych czasów (przypisuje mu się m.in. wynalezienie wahadła do zegarów) prawdopodobnie nie zaprzestawał na najwyższym kościelnym urzędzie badań naukowych. Zwłaszcza nieznane dotąd nikomu w chrześcijańskiej Europie Zachodniej badania alchemiczne. Jeśli dodać do tego, że tej wiedzy nauczył się od hiszpańskich Maurów to już tylko krok by zostać okrzykniętym czarownikiem i czcicielem diabła. Oskarżenia te padały tak ze strony ciemnego ludu, jak i z hierarchów kościelnych. Zawezwany przez niego szatan miał mu wskazać wielkie skarby. Pieniądze miał spożytkować też specyficznie — założyć za nie miał w Rzymie szkolę czarnej magii: wylęgarni, co rok rozchodzących się po świecie sług diabelskich. Oczywiście jako przeklęty czarownik nigdy ani hostii ani przemienionego wina nie dotknął. Idealnie, niczym David Coperfield, nauczył się tylko symulować przyjmowanie sakramentów.
Wyobraźnia Włochów nie byłaby warta swego pochodzenia gdyby nie przypisała Gerbertowi już od lat młodzieńczych niecnego związku z kobieta... i to nie zwykły związek, bo z wróżka o imieniu Meridianą. Ona to wspierała go też swą – z piekieł pochodzącą – mocą i wiedza. Nie dość, że zaprzedany i niemoralny to na dodatek Gerbert okazał się tez niesłowny i niewdzięczny – po osadzeniu na Piotrowym Tronie zerwał z oddaną mu kobietą, która — choć czarcia sługą — dla pełni dramatyzmu umarła z żalu. Umrzeć to jednak mało dla oddanej kobiety, która jest na dodatek wróżką. Meridiana więc tak jak wcześniej za życia tak i teraz nachodziła przeklętego papieża w nocy i we śnie wróżąc jego rychły marny koniec. I to zaraz z chwila odprawienia mszy w Jerozolimie. Nawet śpiąc Gerbert zachowywał próżny racjonalizm. "Nie wybieram się do Jerozolimy — żyć będę więc wiecznie!" I wyśmiał niegodziwiec świeżo porzuconą nieszczęśliwą i na dodatek zmarłą kochankę. Żadnym zaskoczeniem, dla kogoś kto sumiennie uczył się w szkole fabuły Pani Twardowskiej A. Mickiewicza, nie będzie zakończenie tej historii. Gdy odprawiał Sylwester mszę w rzymskim kościele Santa Croce, zwrócił uwagę na wyryty na kolumnie krzyż i skrót INRI. Kapłani wyjaśnili mu, że znaki te, te same z Golgoty, wyryć tu kazał sam Poncjusz Piłat pamiętny prokurator Judei. „Dlatego zwiemy nasz kościół Jerozolimą” —dodali. Ojciec Święty przeklinając i wyjąc ze strachu, zobaczył w mroku widmo dawnej kochanki, a następnie chwycił się za serce i dokonał żywota.
Inna wersja tej legendy mówi, że to magiczny artefakt – głowa z brązu, którą miał sam skonstruować lub tez otrzymać od barcelońskich muzułmanów, dzięki, której potrafił wieszczyć, wróżyć i przepowiadać przyszłość, miała mu najpierw powiedzieć „tak” na pytanie czy zostanie papieżem, a potem „nie” czy umrze nim odprawi msze w Jerozolimie. Dalej ta wersja mówi, że kościółek gdzie dokonał żywota faktycznie zwany był przez miejscowych „Jerozolimą” (ewidentna kara za to, że „obcy” ośmielił się zostać tutejszym biskupem — swój by wiedział), ponieważ był pod wezwaniem Matki Bożej Jerozolimskiej. Już w agonii miał poprosić swoich otaczających kardynałów by pocięli jego ciało na kawałki i powrzucali do dołów kloacznych i miejskich wysypisk nieczystości. Tak czy siak ewidentna jest inspiracja tą legendą naszego wieszcza. Ciekawe jak i czy w ogóle tłumaczy to historia literatury?
Nie tylko czarna legenda, która swe źródło czerpie ze współczesnych ignorantów podsycana ksenofobią i polityką, kalała imię Gerberta. Może to jej pochodna, a może świadoma kontestacja wobec wiedzy kazała dwa wieki później wielkiemu niemieckiemu poecie Walterowi von der Vogelweide nazywać Sylwestra II „Zbrodniczym czarnoksiężnikiem”.
Rzeczywiste ostatnie lata papieża też jednak nie były wesołe. W 1002 wybucha bunt w Rzymie i obaj z cesarzem muszę z niego uchodzić. Cesarz dwukrotnie wyprawiał się na Wieczne Miasto, w czasie trzeciej wyprawy uczeń-protektor-sojusznik papieża, być może otruty, umiera. Ma 21 lat. Mimo to Sylwestrowi II udaje się jeszcze powrócić do Wiecznego Miasta. Niestety na krotko. Umiera w nim rok później 12 maja 1003 roku. Wbrew tresci ostatniej wersji legendy - pochowany w Bazylice Lateranskiej.
Z chłopa intelektualista, naukowiec i papież, nie wiem czy to dowód na, czy przeciw ciemnocie wieków średnich. W każdym razie i dzisiaj niezła kariera. Ale przede wszystkim, jedna z nielicznych osób która sama poruszyła koło historii parę cali dalej.
źródło: http://www.historycy.org/index.php?showtopic=1422
A oto przykład tendencyjnej manipulacji prawdą historyczną:
SYLWESTER II
Postacie historyczne, Historia powszechna, Europa, Francja, WatykanSylwester II, właściwie Gerbert z Aurillac (945-1003), papież w latach 999-1003, z pochodzenia Francuz. Wszechstronnie wykształcony, m.in. studiował na arabskich uczelniach w Hiszpanii. Wychowawca i doradca cesarza Ottona III, rzecznik idei uniwersalizmu chrześcijańskiego. Za jego pontyfikatu Polska i Węgry pogłębiły swą przynależność do świata kultury zachodniochrześcijańskiej. Kanonizował św. Wojciecha (999), co przygotowało zjazd gnieźnieński w 1000 i przyspieszyło całkowite usamodzielnienie się Kościoła polskiego.
uwagi własne autorki bloga:
Dziękuję Ci Gerbercie za uświadomienie mi mojej przynależności do świata kultury zachodniochrześcijańskiej, który z wolnością, ani z głoszonymi przez siebie prawdami bynajmniej NIC nie ma wspólnego
Dziękuję Ci za trwały wkład w utrwalenie monarchii - niektóre dzieci Twych dawnych podopiecznych nadal są monarchami w Europie (sic!)
np król Hiszpanii
(od razu na marginesie przypominam, że to Hiszpania właśnie jest GŁÓWNYM EXPORTEREM NAPROMIENIOWANEJ ŻYWNOŚCI (czytaj RAKOTWÓRCZEJ) sprzedawanej na rynkach EU, dzięki dekretowi EU wchodzącemu w skład Codex Allimentarius
Dziękuję Ci za trwały wkład w utrwalenie monarchii - niektóre dzieci Twych dawnych podopiecznych nadal są monarchami w Europie (sic!)
np król Hiszpanii
(od razu na marginesie przypominam, że to Hiszpania właśnie jest GŁÓWNYM EXPORTEREM NAPROMIENIOWANEJ ŻYWNOŚCI (czytaj RAKOTWÓRCZEJ) sprzedawanej na rynkach EU, dzięki dekretowi EU wchodzącemu w skład Codex Allimentarius
O Gerbercie, Twój genialny plan bezkrwawego scalenia Europy w jedno Imperium był tematem podejmowanym przez wszystkich "imperatorów" w dziejach, Hitler i Stalin również mówili o Europie bez granic...
i za każdym razem narzędziem do osiągania unii ostatecznej był TOTALITARYZM.
Najwyższa pora abyśmy jako rasa otrząsnęli się z destruktywnych neurologicznych uwarunkowań do panowania jednej jednostki nad drugą jednostką.
Bo to jest właśnie dążenie, które leży u podwalin naszych neurologicznych uwarunkowań do zadawania sobie nawzajem masowej śmierci...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz